Rafał Brzoska: Nie ma złego momentu na dobre inwestycje

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2023-02-27 18:00

Prezes i twórca InPostu mówi o e-handlowej koniunkturze, gorących tematach inwestycyjnych i urealnieniu wycen.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Poprzednio o pańskich inwestycjach mówiliśmy na początku pandemii, gdy wszyscy mieli kryzys, a wy – i inne firmy pracujące dla e-handlu – mieliście pełne ręce roboty. Teraz kryzys dopada też waszą branżę…

Wzrost e-commerce w 2022 r. bardzo mocno zwolnił i w tym roku, a przynajmniej w pierwszej połowie, będzie podobnie. W Polsce to spowolnienie długo nie było zbyt widoczne, wcześniej dało się je zaobserwować na największych rynkach globalnych i europejskich. Jednak również u nas od grudnia widać wyraźnie, że sprzedaż u niektórych naszych klientów rośnie wolniej, a wręcz spada, koszty rosną i sprzedający w sieci po prostu mają trudniej.

A wy macie trudniej?

Po wynikach InPostu widać, że rośniemy znacznie szybciej niż średnia dla rynków, na których działamy, więc nie mamy powodu do narzekania. Wolumen przesyłek obsługiwanych przez grupę InPost wzrósł w ubiegłym roku o 44 proc., choć rynki we Francji, Włoszech i Wielkiej Brytanii notowały spadek, a w Polsce wzrost wolumenu wyniósł 20 proc. W tym roku również zamierzamy rosnąć szybciej niż rynek. Krótkoterminowe perspektywy dla całego e-handlu są słabsze, ale spodziewam się powrotu na ścieżkę wzrostu już w drugiej połowie roku. Długoterminowo nic się nie zmieniło – e-handel będzie miał coraz większy udział w zakupach kosztem sklepów stacjonarnych.

Gdy rozmawialiśmy dwa lata temu, mówił pan, że za trzy do pięciu lat e-commerce będzie miał 50-procentowy udział w całych obrotach handlu...

To nastąpi, choć nieco później, niż myślałem – sądzę, że w porównaniu do prognoz z początku pandemii nastąpiło przesunięcie o jakieś dwa lata. Na niektórych rynkach to już jednak nieodległa perspektywa, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii. W innych krajach nastąpi to później, ale nie mówimy tu o kilkunastu latach, tylko pięciu, siedmiu.

Podczas poprzedniej rozmowy o inwestycjach mówił pan, że akcji kupować nie warto, obligacji też nie, ale nieruchomości zawsze są atrakcyjne. To podejście się zmieniło?

Nieruchomości nie przekreślam - ta branża jest teraz pod presją, co jednak sprawia, że wyceny projektów deweloperskich się urealniają. Po przecenach, które przetoczyły się przez rynek, obecnie zdecydowanie lepsze stopy zwrotu niż na nieruchomościach można jednak osiągać na spółkach z perspektywicznych branż - i nawet na spółkach publicznych. Jak się dobrze poszuka, znajdzie się spółki z wyceną na poziomie trzy- albo czterokrotności zysku, z kapitalizacją poniżej wartości księgowej albo nawet poniżej gotówki w bilansie. Oczywiście w niektórych przypadkach wynika to z tego, że zdrowe firmy działają na schodzących rynkach, ale jeśli nie jest się spekulantem, tylko kimś inwestującym w wartość biznesu, można teraz znaleźć w perełki.

W niepewnym otoczeniu warto ryzykować i kupować?

Nie ma złego momentu na dobre inwestycje. Spółki technologiczne wreszcie się przeceniły, więc obecne wyceny zachęcają do zakupów. Kuszące są zwłaszcza firmy, które w oczywisty sposób rewolucjonizują branżę, zmieniają zasady gry. Gorącym tematem jest oczywiście AI, po premierze ChatGPT każdy chce zobaczyć, w jakiej skali i w jaki sposób ta technologia będzie mogła znaleźć zastosowanie w różnych branżach.

Co poza AI przyciąga pańską uwagę?

Na globalnym rynku miliardy dolarów wciąż idą na rozwiązania SaaS [z ang. software as a service, czyli oprogramowanie jako usługa - red.]. Ja też wciąż widzę w nich spore perspektywy, to jest zresztą biznes ocierający się o branże, które dobrze znam i jestem przekonany, że popyt na SaaS będzie rósł choćby ze względu na postępującą automatyzację sprzedaży i zapotrzebowanie na usługi wspierające e-handel. Z tego samego powodu atrakcyjne są spółki dostarczające rozwiązania wspierające obsługę klienta. Przyglądam się też spółkom z branży ochrony zdrowia oraz sektora FMCG, co zresztą widać po mojej inwestycji w grupę Foodwell. Najistotniejszy w biznesie pozostaje dobry team w spółkach, w które się inwestuje - jeśli ludzie stojący za firmą dobrze rokują, inwestycja ma większe szanse powodzenia.

Spółki technologiczne to często start-upy, które mają to do siebie, że palą pieniądze...

To się właśnie zmieniło. Kapitał jest droższy, nie można palić kasy, trzeba urealniać wyceny. Ja to widzę na rynku - bardziej zaawansowane spółki przy rundach B czy pre-IPO mają znacznie bardziej sensowne podejście - i do wycen, i do inwestorów - niż jeszcze kilkanaście miesięcy temu. To rodzi okazje inwestycyjne. Dla przykładu ostatnio zatwierdziłem zakup udziałów w spółce poza Polską, w którą wchodzę przy takiej samej wycenie, jak inwestorzy z poprzedniej rundy finansowania w 2020 r.

To w start-upach można teraz znaleźć najlepsze okazje?

Nie tylko. Wiele dojrzałych firm zaczyna mieć i będzie miało problemy z płynnością i obsługą zadłużenia ze względu na wyższe stopy procentowe. To szansa dla inwestorów wyspecjalizowanych w tzw. distressed assets, a także inwestorów, którzy zwyczajnie mają gotówkę i mogą zająć dużą pozycję w sporych firmach przy wycenie, na jaką w normalnych warunkach nie ma szans.

Polska w obecnej sytuacji to dobre miejsce do inwestycji?

Kluczowa jest nie tyle lokalizacja siedziby spółki, ile jej rynki zbytu. Oczywiście pojawiły się nowe geograficzne czynniki ryzyka. W funduszu bValue mieliśmy jedną spółkę z Ukrainy, ale wojna jej specjalnie nie zaszkodziła, bo „brain power" nie trafił na front. W przypadku polskich spółek patrzę przede wszystkim na to, gdzie jest skoncentrowany biznes. Mimo patriotyzmu gospodarczego nie chcę mieć firm, w których za 100 proc. obrotu odpowiada Polska, warto również, by ekspansja zagraniczna nie ograniczała się jedynie do rynków Europy Środkowej i Wschodniej. W tym samym kierunku idziemy zresztą konsekwentnie jako InPost. Całkiem niedawno Polska to było prawie 100 proc. naszego biznesu, teraz to 60 proc., a docelowo nie powinno to być więcej niż 20 proc.

W jakich krajach najlepiej inwestować?

Zdecydowanie wzrosła atrakcyjność dojrzałych rynków, widzę zresztą po znajomych, międzynarodowych inwestorach, że ograniczają eskpozycję np. na Azję Południowo-Wschodnią, Chiny czy Indie, nie mówiąc już o Rosji. W Europie Zachodniej system polityczny i regulacje chroniące interesy inwestorów są na znacznie wyższym poziomie, a pandemia istotnie zwiększyła poziom nacjonalizmu w wielu gospodarkach azjatyckich, co wprost grozi upaństwowieniem dużych biznesów.

Rafał Brzoska rozpoczął działalność biznesową jeszcze w czasie studiów - w 1999 r. zainwestował oszczędności w roznoszenie ulotek. Szybko zdobył znaczącą pozycję na polskim rynku i rzucił wyzwanie Poczcie Polskiej. W 2007 r. wprowadził spółkę Integer.pl na GPW, a potem zaczął stawiać sieć paczkomatów. Uzyskał wsparcie międzynarodowych inwestorów, ale globalna ekspansja połączona z walką z Pocztą na polskim rynku doprowadziły do problemów z zadłużeniem. Rozwiązał je fundusz Advent, ściągając grupę z GPW. Od tego czasu sieć paczkomatów i biznes kurierski w Polsce mocno się rozrosły, a Rafał Brzoska - który wciąż jest prezesem i znaczącym akcjonariuszem wprowadzonego na giełdę w Amsterdamie InPostu - inwestuje dodatkowo w start-upy w ramach funduszy venture capital bValue i Inovo. Ma też na koncie znaczące inwestycje w innych branżach: za 500 mln zł kupił 10 proc. udziałów eObuwia (obecnie Modivo) i wraz z Marianem Owerką odkupił od funduszu Innova spożywczy Bakalland (obecnie Foodwell)