Kostowski: Często zdarzają mi się ryzykowne inwestycje

Grzegorz SuteniecGrzegorz Suteniec
opublikowano: 2021-12-16 18:30

Krzysztof Kostowski nie przykłada dużej wagi do pieniędzy, inwestuje w fundusze i nieruchomości, ale zdarzają mu się też bardziej ryzykowne inwestycje. Założycielowi PlayWaya trudno znaleźć idealną spółkę do zainwestowania — jej prezes powinien mieć minimalne wynagrodzenie, żyć z dywidendy i nie sprzedawać akcji.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • w jakich aktywach Krzysztof Kostowski trzyma oszczędności
  • jakie ma wymagania wobec firm, w które inwestuje
  • jaką inwestycję uważa za najgorszą
  • jak postrzega zaangażowanie drugiego pod względem wielkości akcjonariusza PlayWaya
  • co myśli o inwestycjach w NFT
  • jakim grom z portfolio PlayWaya najbardziej kibicuje

PB”: W co pan inwestuje oszczędności?

Krzysztof Kostowski: Nie lubię trzymać pieniędzy na kontach. Boję się inflacji i wiele razy zerowałem konto, inwestując w różne rzeczy. Inwestuję m.in. fundusze inwestycyjne, nieruchomości. Jakiś czas temu trafiłem na niepubliczną firmę spożywczą, z którą jest mi po drodze — przestrzegają w niej podobnych do moich zasad w zarządzaniu. Zainwestowałem w nią trochę pieniędzy. W tym roku zainwestowałem w Legimi, bo podoba mi się biznes, postać prezesa i możliwości rozwoju. Próbuję różnych inwestycji, ale nie mogę się temu poświęcić, bo PlayWay zabiera mi tyle czasu, że nie mam kiedy efektywnie zająć się inwestowaniem.

PlayWay to pana najważniejsza inwestycja. Jaka była geneza powstania spółki, bo wynikała, zdaje się, z braku alternatywy inwestycyjnej?

PlayWay powstał w 2011 r. Byłem już osobą, która nie potrzebowała do życia jakichś dodatkowych pieniędzy, a te, które już miałem, nie było za bardzo w co zainwestować, gdyż mam bardzo wymagające podejście do spółek. Ja chciałbym, żeby prezes w 100 proc. poświęcał się spółce, nie sprzedawał akcji, miał minimalne wynagrodzenie i żył z dywidendy. Dywidenda była dla mnie wówczas najbardziej miarodajnym wskaźnikiem sukcesu finansowego, bo nie byłem na tyle zaawansowany, żeby wejść w rachunkowość i sprawdzić, czy zyski nie są papierowe. Ponadto chciałem, żeby to była spółka growa lub z sektora nowych technologii. Nie mogłem takiej znaleźć, więc sobie ją sam założyłem.

Marek Wiśniewski

Biorąc pod uwagę wymagania, chyba trudno panu inwestować w spółki?

Tak, nie jest to łatwe. Znalezienie spółki i prezesa, który spełniałby moje oczekiwania, jest bardzo trudne, dlatego też mam problem z inwestycjami.

Co w pana oczach dyskwalifikuje jakąś spółkę giełdową jako potencjalny cel inwestycji?

Sytuacja, kiedy prezes wielokrotnie sprzedaje jej akcje. Wolę prezesów, którzy walczą o spółkę i swoją postawą udowadniają, że w nią wierzą.

Posiadanie pieniędzy nie jest dla mnie ważne. Jeżdżę samochodem za 50 tys., moi sąsiedzi nie wiedzą, kim jestem, i tak mi jest dobrze.

Najcenniejszym aktywem w pana portfolio jest PlayWay. Co jest na drugim miejscu?

Jednostki funduszy, głównie akcyjnych. Giełda dała mi zarobić i chcę wspierać ten rynek. Gdyby nie rynek kapitałowy, który dał mi kopa, to nie wiem, czy tak bym się rozwinął. Dlatego też wszystkimi swoimi działaniami okazuję szacunek dla inwestorów.

Jaki jest pana stosunek do pieniędzy?

Posiadanie pieniędzy nie jest dla mnie ważne. Jeżdżę samochodem za 50 tys., moi sąsiedzi nie wiedzą, kim jestem, i tak mi jest dobrze.

Przy takim luźnym podejściu chyba zdarzają się panu ryzykowne inwestycje?

Często mi się zdarzają. Mogę sobie na to pozwolić, bo dla mnie buforem bezpieczeństwa jest moja firma — w niej mam większość pieniędzy i kilka procent w ryzykownych instrumentach nie jest problemem. Jak w lutym inwestowałem w ETF na S&P 500, to wykresy wskazywały, że jest to ryzykowna droga. Może była ryzykowana, ale zyskowna.

Jak gdzieś zobaczycie złote klamki, to pomyślcie, czy przypadkiem nie zapłaciliście za nie sami.

W spółki growe pan nie inwestuje?

Jestem wierny akcjonariuszom PlayWaya i inwestycji w nie dokonuję tylko przez tę spółkę.

Jaka była pana najbardziej nieudana inwestycja?

W pewnym sensie nieudaną była decyzja o terminie wejścia PlayWaya na giełdę. Sprzedawaliśmy akcje po 52 zł, a trzy lata później kosztowały po 400 zł. Mogliśmy trochę poczekać. Inwestorzy zarobili, a ja nie mam za bardzo planów wydawania pieniędzy, więc nie mam z tym problemu.

Wspiera pan PlayWaya z własnych pieniędzy...

Tak. Buduję biura, po czym oddaję firmie po kosztach mediów, żeby jej nie obciążać. Jak otworzyliśmy biuro na Powiślu, to inwestorzy mówili, że jest ładne, schludne, ale spartańskie. Ja im na to, że tak jest, bo u mnie nigdy nie zobaczycie złotych klamek. Jak gdzieś je zobaczycie, to pomyślcie czy przypadkiem nie zapłaciliście za nie sami. U mnie nie płacicie nawet za te żelazne.

Często pan deklaruje, że nie planuje sprzedaży akcji PlayWaya, ale w akcjonariacie jest drugi duży inwestor — za pośrednictwem funduszu ACRX Investments jest to Michał Kojecki. Czy po ponad 10 latach obecności w firmie nie chciałby zrealizować części zysków? Ma pan taką wiedzę?

Wydaje mi się, że jego stopa zwrotu uwzględniająca kurs i dywidendę jest zadowalająca. Czy łatwo mu będzie znaleźć równie dobrą spółkę po ewentualnym wyjściu z inwestycji? Jest taka szansa, ale to ryzykowne. Czy znajdzie prezesa, który rozbudowuje grupę, angażuje się w 100 proc., pilnuje kosztów i udostępnia firmie własne nieruchomości?

Obecnie w grupie PlayWay jest ponad 120 spółek. Zespoły pracują nad ponad 200 tytułami. Która ze spółek/gier jest według pana najbardziej perspektywiczna?

Nie chcę odnosić się do perspektyw. Kibicuję tym, którzy już coś pokazali i to spodobało się graczom. Taką grą jest np. „Robin Hood”, nad którym pracuje Meanastonauts — z otchłani Steama wskoczyli na 60. miejsce wishlisty na podstawie demo, które spodobało się graczom. Kibicuję też zespołowi Crazy Rocks od „Contraband Police”. Trzymam też kciuki za „House Flippera 2”, ale na razie nie podajemy daty premiery. Ciekawym projektem jest też „Builder Symulator” od Live Motion Games.

Co pan myśli o NFT? Chwilowa moda czy perspektywiczny dla branży gamedev obszar?

Poprosiłem nasze zespoły, że jeśli mają w planach wykorzystanie NFT, żeby o tym nie komunikowały. Obserwujemy bowiem bardzo duże ruchy na spółkach giełdowych, jeśli tylko wspomną, że chcą to robić. Tu rynek jest mocno spekulacyjny. Pytanie tylko, czy kilka lat temu nie przerabialiśmy podobnej sytuacji. Chodzi o blockchain, przy którym wszystko szło do góry, a potem spadało. Niezależnie od tego, jak będzie wykorzystany NFT, to gra musi się obronić.

Przyglądamy się temu. Osobiście podchodzę do tego z dużą dozą zaciekawienia, ale nie mam i nie planuję inwestycji w tym obszarze.

Zapraszam do przeczytania 9 inspirujących wywiadów

Krzysztof Kostowski to założyciel, prezes i główny akcjonariusz notowanej na GPW spółki PlayWay – jednego z największych polskich producentów gier wideo. Spółka ma blisko 3 mld zł kapitalizacji, a prezes kontroluje 41 proc. jej akcji. Z branżą gier związany jest od ponad 25 lat. Ze stworzoną przez siebie spółką Play sp. z.o.o. w latach 2002-11 osiągnął pozycję jednego z liderów dystrybucji gier komputerowych w Polsce. Z powodzeniem prowadził proces inkubacji wielu małych i średnich zespołów deweloperskich. Jest autorem koncepcji sztandarowych produktów PlayWaya: gier „Car Mechanic Simulator”, „House Flipper” oraz 30 innych produkcji.