Zbigniew Sosnowski: Biznesowa odwaga popłaca

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2023-03-03 19:00

Wypowiedzieliśmy umowę z wielką siecią handlową i skupiliśmy się na własnej marce, co okazało się dobrą decyzją — mówi Zbigniew Sosnowski, założyciel Krossa.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W 2004 r., gdy odbył się drugi w historii polski konkurs Przedsiębiorca Roku EY, statuetka dla zwycięzcy pojechała do Przasnysza. W tym niewielkim — liczącym kilkanaście tysięcy mieszkańców — mieście powiatowym na północy Mazowsza mieści się znany dziś producent rowerów — firma Kross. To jej założyciel i ówczesny prezes Zbigniew Sosnowski został wyróżniony tą prestiżową nagrodą.

Bartosz Wolinski

Za ostatni grosz

Kross powstał już w 1990 r., jednak początkowo zajmował się tylko sprzedażą jednośladów. Na zakup pierwszych około 30 sztuk przeznaczonych na sprzedaż Zbigniew Sosnowski wydał podobno wszystkie swoje ówczesne oszczędności.

Kilka lat później rozpoczął montaż rowerów, ale nowoczesny, z prawdziwego zdarzenia zakład produkcyjny uruchomił dopiero w 2000 r. Rowery marki Kross pojawiły się na rynku trzy lata później, bo wcześniej przedsiębiorstwo sprzedawało jednoślady marki Grand.

Zbigniew Sosnowski jest jednym z 20 laureatów konkursu EY Przedsiębiorca Roku. Puls Biznesu jest partnerem medialnym konkursu, a z okazji jubileuszu przygotowaliśmy specjalny projekt - wywiady z laureatami 19. edycji, jeden z nich właśnie czytasz. Rozmawiamy o historii, filozofii biznesowej, ale także życiowej, źródłach motywacji i inspiracji oraz przedsiębiorczości. Historie zwycięzców to z jednej strony fascynujący opis różnych dróg do sukcesu, w których nie brak porażek, a z drugiej — pokazujący skalę transformacji polskiej gospodarki w ciągu 20 lat. Czytaj: https://360.pb.pl/ey

— Rok, w którym odbierałem nagrodę przyznawaną przez EY, oraz kolejne lata były niezwykle intensywne dla naszej firmy. Polski rynek rowerowy miał się naprawdę dobrze. Polacy pokochali jednoślady, popyt utrzymywał się na bardzo wysokim poziomie. Kross jako czołowy producent umiał odpowiedzieć na ten popyt. Udało nam się zdefiniować i odpowiedzieć na potrzeby rodzimych klientów. Produkcja w naszej fabryce w Przasnyszu szła w setki tysięcy sztuk rocznie — wspomina dzisiaj Zbigniew Sosnowski.

W 2004 r. Kross wyprodukował ponad 800 tys. jednośladów. W efekcie jego przychody przekroczyły 200 mln zł, a zysk netto sięgnął 8 mln zł.

— Jak się później okazało, był to rok wielkiego przełomu i początku ogromnych szans dla bardzo wielu polskich przedsiębiorców — mówi założyciel Krossa.

Przypomina, że w tym czasie nasza gospodarka zmagała się z wieloma problemami: z jednej strony było bardzo duże bezrobocie, które sięgało 19 proc., z drugiej — widoczne były szanse na ożywienie gospodarcze.

Czas czekania, czas olśnienia

— Po szalonych latach 90. i niemal nieograniczonej konsumpcji, oczywiście stosownie do siły nabywczej, przyszedł czas korekty i zmian. Choć nad gospodarką wciąż wisiały ciężkie chmury, wiele wskaźników poprawiało się, co dla wielu mogło już być oznaką początku trwałego wzrostu gospodarczego. Polscy przedsiębiorcy z nadzieją patrzyli na fakt, że kraj dołączał do Unii Europejskiej. Po latach okazało się, że Polska zanotowała największy skumulowany wzrost gospodarczy wśród nowych członków wspólnoty — mówi Zbigniew Sosnowski.

Według niego ówczesne zmiany przepisów rodziły wprawdzie wiele niepewności, ale ludzie biznesu w rozszerzeniu wspólnego rynku widzieli ogromną szansę.

— Dla przedsiębiorców była to niepowtarzalna szansa, aby zaistnieć na wielu zagranicznych rynkach na skalę, która do tej pory była dla nas nieosiągalna — przyznaje przedsiębiorca z Przasnysza.

Faktycznie kolejni rodzimi producenci z bardzo różnych branż stawali się eksporterami, a ich przychody zaczynały dynamicznie rosnąć. Tak powstały z czasem polskie specjalności eksportowe. Na zagraniczną sprzedaż postawił także Kross.

— Szykując się do tego, co przyniesie nowy, rozszerzony rynek Unii Europejskiej, prowadziliśmy już eksport naszych produktów. Jednym z pierwszych kierunków była Wielka Brytania. To był początek. Wejście Polski do wspólnoty było ogromną szansą dla takich firm jak nasza — wspomina właściciel Krossa.

Giganci tańczą

Dzisiaj jego przedsiębiorstwo eksportuje rowery do ponad 50 krajów na świecie. Jednoślady z Przasnysza jeżdżą nawet po australijskich ścieżkach. Ambicją Krossa jest jednak nie samo pojawienie się na kolejnych, nawet bardzo egzotycznych rynkach, ale zdobywanie na nich znaczącej pozycji. Firma — jak wynika z jej szacunków — jest liderem w Polsce, buduje sieć na Zachodzie, ale przede wszystkim umacnia pozycję w Europie Środkowo-Wschodniej.

Kross ma strategię rozpisaną do 2026 r. i wizję rozwoju do 2030 r. Zakłada m.in., że wkrótce będzie liderem na każdym rynku w naszym regionie. Już w 2021 r. pod względem liczby sprzedawanych rowerów był numerem jeden w Czechach, a w wielu innych państwach plasował się w pierwszej trójce. Zgodnie ze strategicznymi założeniami firmy jej zagraniczna sprzedaż w najbliższych latach powinna się zwiększać co najmniej o 30-50 proc. rocznie.

W 2005 r. przasnyskie przedsiębiorstwo zawarło przełomowy kontrakt z Decathlonem. Sieć handlowa kupowała nawet ponad 400 tys. rowerów rocznie. Kilkuletni okres obowiązywania umowy z takim potentatem był bardzo ważnym etapem rozwoju firmy. Produkcja rosła i w szczycie sięgała nawet około 1 mln rowerów rocznie. I wtedy Zbigniew Sosnowski podjął zaskakującą — jak mogło się wówczas wydawać — decyzję.

— Choć od kilku lat pomału rozwijaliśmy już markę Kross, to w tym czasie nasz biznes w dużym stopniu opierał się na dostarczaniu sprzętu właśnie do tej sieci sklepów sportowych. Wkrótce zacząłem jednak dostrzegać, że brakuje czasu i wystarczających mocy na to, aby skupić się na rozwoju marki własnej. Niedługo później zdecydowaliśmy się wypowiedzieć umowę i skupiliśmy się na budowie i rozwoju marki oraz produktów pod własnym szyldem. Bardzo szybko okazało się, że była to dobra decyzja — opowiada dzisiaj Zbigniew Sosnowski.

Przyznaje, że to był bardzo trudny i obarczony dużą niepewnością okres w rozwoju przedsiębiorstwa, to ostatecznie opłaciło się.

Piąty bieg

— Postawiliśmy na technologię, nowoczesność i dizajn. Nasze rowery zyskały na jakości, wyglądzie, znacznie poprawiły się ich właściwości. Właśnie dzięki temu zaczęła się wieloletnia ekspansja w Polsce i za granicą. Kross trwale budował pozycję wśród rodzimych klientów i z każdym rokiem zdobywał coraz większą część rowerowego tortu nad Wisłą — mówi przedsiębiorca.

Pod koniec minionej dekady doszło do kolejnego spektakularnego wydarzenia w dziejach Krossa. Firma dokonała pierwszej akwizycji — kupiła znaną w branży holenderską firmę Multicycle, posiadającą w ofercie miejskie rowery premium i rowery elektryczne. Niedługo potem prawie cała produkcja została przeniesiona z Holandii do Polski.

Oczywiście po tylu latach od przyznania tytułu Przedsiębiorca Roku EY rodzi się pokusa, by sprawdzić, czy ów tytuł trafił we właściwe ręce. Jak to wygląda w przypadku Zbigniewa Sosnowskiego? Spójrzmy na fakty. Kross suchą stopą przeszedł przez wywołane przez pandemię COVID-19 zawirowania związane z naruszonymi lub pozrywanymi łańcuchami dostaw.

Nie o wszystkich europejskich, w tym polskich, producentach rowerów można to powiedzieć. W najtrudniejszym sezonie Kross był w stanie realizować zamówienia odbiorców w 93 proc., podczas gdy konkurencja najwyżej w 50-60 proc. Powodem były przede wszystkim braki komponentów.

Dzisiaj jest też jedyną firmą w swojej branży w Europie, która masowo produkuje bardzo lekkie i trwałe ramy rowerowe z włókna węglowego.

— Ta technologia przydaje się nie tylko w przypadku rowerów dla profesjonalistów, ale coraz większe zastosowanie ma w przypadku rowerów elektrycznych. Z roku na rok zyskują one coraz większą liczbę odbiorców i moim zdaniem są przyszłością branży — mówi założyciel przasnyskiej firmy.

Według niego o dzisiejszej pozycji każdego z graczy zdecydowały pomysły, zaangażowanie zespołów, a także biznesowa odwaga.

— Zmiany, które nastąpiły w ciągu ostatnich lat w gospodarce, często dawały szansę, ale często były także ograniczeniem dla polskich przedsiębiorców. Był to jednak czas, który na pewno stał się okazją i szansą dla wszystkich uczestników rynku — twierdzi Zbigniew Sosnowski.

Zbigniew Sosnowski

Syn rolników spod Przasnysza karierę zawodową zaczynał jako mechanik samochodowy. W 1990 r. założył mały sklep rowerowy, a niedługo potem został jednym z największych hurtowych odbiorców rowerów Rometu. Po upadku tej firmy importował jednoślady z Włoch, szybko jednak postawił na własną produkcję. Bardzo szybko stał się potentatem w branży, a po kilku latach dorobił się majątku przekraczającego 100 mln zł. Od kilkunastu lat działa również w sektorze deweloperskim i stale szuka biznesowych wyzwań w kolejnych branżach.