Borys: Jest szansa na gospodarcze miękkie lądowanie

Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
opublikowano: 2022-12-26 20:00

Co nas czeka w 2023 r.? Jakie będą kluczowe trendy? Co będzie największym wyzwaniem - pisze Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja
Marek Wiśniewski

Paweł Borys jest pomysłodawcą i prezesem Polskiego Funduszu Rozwoju, grupy skupiającej instrumenty wspierające rozwój przedsiębiorstw i finansowanie inwestycji. Współtworzył tarcze finansowe PFR, program pracowniczych planów kapitałowych, a także platformę funduszy private equity i venture capital. Wcześniej był dyrektorem zarządzającym w PKO BP, prezesem firmy inwestycyjnej AKJ Investments, szefem inwestycji w Deutsche Asset Management i DWS oraz analitykiem rynku akcji i głównym ekonomistą Erste Banku w Polsce. Absolwent SGH, gdzie pracował w Katedrze Rynków Kapitałowych. Jest synem prof. Tadeusza Borysa, ekonomisty specjalizującego się w statystyce, teorii jakości i zrównoważonego rozwoju, oraz prof. Grażyny Borys, specjalistki z zakresu bankowości i finansów.

Przed rokiem miałem okazję na łamach „Pulsu Biznesu” postawić tezę, że w zapomnienie odchodzi „goldilocks economy” [umiarkowany wzrost gospodarczy plus niska inflacja - red.] i zaczęliśmy okres większych turbulencji gospodarczych w tej dekadzie. Nie miałem wtedy świadomości, że będą one miały tak tragiczny przebieg i przybiorą postać bestialskiej napaści Rosjan na Ukraińców. Niemniej ta agresja wpisuje się w widoczne wcześniej zmiany w światowej architekturze bezpieczeństwa i współpracy gospodarczej. Odchodzi globalizacja, która przegrywa z rosyjskim i chińskim imperializmem, a nadchodzi regionalizacja. Naturalnie w okresie tak silnych napięć geopolitycznych następują ruchy tektoniczne w światowej gospodarce. Choć trudno to sobie nawet uświadomić, rozpoczynamy właśnie już czwarty z rzędu kryzysowy rok. Pandemia, zerwane łańcuchy dostaw, kryzys energetyczny, wojna, kryzys żywnościowy, inflacja, skokowy wzrost stóp procentowych, ryzyko niewypłacalności wielu krajów to szoki, które skumulowały się w ostatnich latach w bezprecedensowej skali. Pytanie, czy wyjdziemy z tych turbulencji i skończy się miękkim lądowaniem, czy spełni się czarny scenariusz. Pierwsza opcja oznacza powrót na ścieżkę zrównoważonego rozwoju od 2024 r., a druga - stracone dekady, jak w krajach południa Europy po kryzysie finansowym, lub nawet ponowne zagrożenie suwerenności w wyniku agresji Rosji.

Według PKB z uwzględnieniem siły nabywczej (PPP) Polska jest obecnie 20. co do woelkości gospodarką na świecie, ale nadal na tyle niedużą, że jest pod silnym wpływem czynników zewnętrznych. Widać to w danych NBP, którego model wskazuja, że około 2/3 inflacji zaimportowaliśmy z zewnątrz w wysokich cenach nośników energii i żywności. Wysokie światowe ceny ropy i gazu przekładają się na deficyt handlowy i na rachunku obrotów bieżących. I to właśnie inflacja, kryzys energetyczny i równowaga zewnętrzna są dzisiaj największymi wyzwaniami. Jeżeli te parametry wrócą do równowagi, ustabilizujemy trajektorię lotu w nadchodzącym roku. Wymaga to jednak obniżenia popytu poprzez dokonane już zacieśnienie polityki pieniężnej i dyscyplinę fiskalną, ale w takim stopniu, żeby nie doprowadzić do terapii szokowej i recesji. Szereg krajów zmaga się dzisiaj z potężnymi dylematami polityki gospodarczej, bo z jednej strony trzeba łagodzić społeczne koszty kryzysu, a z drugiej - hamować inflację. Sprzeczności jest więcej. Jak skracać łańcuchy dostaw i ponownie reindustrializować Europę w ramach tzw. nearshoringu, mając niekonkurencyjne względem reszty świata ceny energii? Polityka gospodarcza ostatnich lat wymaga często bardzo niestandardowych i elastycznych działań, a przy globalnym spadku płynności na rynkach finansowych margines błędu jest minimalny. Przekonały się już o tym nie tylko kraje rozwijające się, jak Sri Lanka, Egipt, Argentyna czy Węgry, ale nawet duże silne gospodarki, jak Japonia i Wielka Brytania, których waluty znalazły się pod olbrzymią presją, a sytuacja ekonomiczna jest bardzo niestabilna.

Jestem przekonany, że Polska może wyjść z tej czarnej serii kryzysów stabilnie i wrócić na ścieżkę wzrostu od drugiej połowy 2023 r. Mamy silne fundamenty i wszystko wskazuje, że inflacja będzie szybko hamować już za trzy miesiące. Poziom długu publicznego – całych finansów publicznych – jest jednym z najniższych w UE i spadł względem PKB w ostatnich sześciu latach z 53 proc. do ok. 50 proc. Stało się tak mimo olbrzymich kosztów działań antykryzysowych, ponieważ przed pandemią w ramach tzw. Planu Morawieckiego doszło do silnego uszczelnienia systemu podatkowego, a deficyt budżetowy jest pod kontrolą. Polska w ostatnich latach ma rekordowy napływ inwestycji zagranicznych, a w nearshoringu jest numerem 1. To oznacza, że deficyt handlowy finansujemy stabilnym kapitałem. Poprawiła się istotnie międzynarodowa pozycja inwestycyjna netto, m.in. dzięki spadkowi, od 2017 r., zadłużenia zagranicznego. Sytuacja finansowa gospodarstw domowych i firm jest stabilna, co zawdzięczamy rekordowo niskiemu bezrobociu, wzrostowi płac i najwyższych w historii wynikom finansowym sektora przedsiębiorstw. Mamy silny sektor finansowy, nad którym co prawda krąży widmo kredytów frankowych, ale jest płynny i ma silną bazę kapitałową. W końcu Polska jest w gronie największych beneficjentów KPO i funduszy z kolejnej perspektywy finansowej UE. Jeżeli w 2023 r. uda się je uruchomić, czeka nas kolejna kilkuletnia fala inwestycji. To wszystko przemawia za tym, że polską gospodarkę czeka miękkie lądowanie – bez recesji i przy spadku inflacji – oraz stopniowe ożywienie z pełnym powrotem do szybkiego wzrostu w 2024 r. To ważne dla naszego kraju miesiące i lata, zagrożeń nie brakuje, a skutki błędów mogą być fatalne. Zapnijmy więc pasy. Życzę wszystkim szczęśliwej podróży!

PRZECZYTAJ FELIETONY 19 MENEDŻERÓW: