Piechocki: Na biznesie ciąży wielka odpowiedzialność

Grzegorz NawackiGrzegorz Nawacki
opublikowano: 2022-12-26 20:00

Co nas czeka w 2023 r.? Jakie będą kluczowe trendy? Co będzie największym wyzwaniem - pisze Marek Piechocki, twórca i prezes LPP.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Marek Piechocki jest twórcą i prezesem LPP, największej polskiej firmy odzieżowej, właściciela marek m.in. Reserved, Mohito i House. Grupa ma ponad 2,2 tys. sklepów na 40 rynkach Europy, Azji i Bliskiego Wschodu, w zeszłym roku wypracowała 14 mld zł przychodów i blisko 1 mld zł zysku. Z branżą odzieżową związany jest od 1989 r., w 1991 r. wraz z Jerzym Lubiańcem założył firmę, która kilka lat później została przekształcona w LPP. W 2001 r. firma weszła GPW. Jest absolwentem Wydziału Budownictwa Lądowego Politechniki Gdańskiej.

Gdy po raz kolejny redakcja „Pulsu Biznesu” poprosiła mnie, bym spróbował przewidzieć globalne trendy i snuł makroekonomiczne prognozy na kolejny rok, przypomniało mi się powiedzenie, że „człowiek planuje, a Pan Bóg się z tego śmieje”.

Przez ostatnie trzy lata odebraliśmy tak pouczającą i mocną lekcję pokory, jakiej nie dostaliśmy chyba przez kilka ostatnich dekad. Co mogliśmy przewidzieć?

Najpierw cały świat na wiele miesięcy zatrzymała pandemia koronawirusa. Zamroziła planetę na niewyobrażalną skalę. W telewizji oglądaliśmy obrazki, które wcześniej widywaliśmy tylko w filmach futurystycznych , biorąc je wówcza za wytwór bogatej wyobraźni scenarzystów. Przecież w realnym życiu nic podobnego nigdy się nie wydarzy. A jednak…

Wszystko, co wcześniej wiedzieliśmy o życiu, z dnia na dzień stało się nieprzydatne. Musieliśmy uczyć się na nowo, poznać nowe reguły gry. Czuliśmy, że sytuacja jest absolutnie wyjątkowa. Zmieniały się standardy, obyczaje, prawa rynku, zasady funkcjonowania biznesu. Ale – co ważne – szybko nauczyliśmy się tej nowej rzeczywistości i dziś już wiemy, jak się w niej odnaleźć, jak żyć.

Prognozując rok temu kierunki, w jakich świat może pójść, kreśląc mapy najróżniejszych zagrożeń, koncentrowaliśmy uwagę raczej na wyzwaniach, jakie mogła nam przynieść rzeczywistość postpandemiczna. Chcieliśmy się przede wszystkim na nią przygotować, z tej właśnie strony spodziewaliśmy się kłopotów. I wtedy znów okazało się, że człowiek może rozmyślać i planować, a życie pisze własne scenariusze.

Bo przecież rok temu o tej porze o regularnej wojnie tuż przy naszej granicy nie myślał pewnie nikt z nas. Oczywiście, wiedzieliśmy o rosnących napięciach rosyjsko-ukraińskich, o konflikcie o Krym, o nieprzewidywalności putinowskiej Rosji, łudziliśmy się jednak, że do wybuchu wojny nie dojdzie. Że istnieje coś takiego jak postęp cywilizacyjny, mądrość płynąca z historii, rosnąca świadomość społeczeństw Europy, które nigdy już nie będą rozwiązywać konfliktów metodą zbrojną. Bo jest prymitywna, zła, nieakceptowalna i do niczego poza cierpieniem nie prowadzi.

I znów okazało się, że zbyt optymistycznie patrzeliśmy na współczesny, cywilizowany – jak nam się wydawało – świat. Jeszcze nie zdążyliśmy złapać głębszego oddechu po pandemii COVID-19, a już przyszło nowe zło. I znów trzeba było stawić mu czoła.

Nasza codzienność po raz kolejny w tak krótkim czasie trzęsła się w posadach. Znów czynnik zewnętrzny piekielnie mocno uderzył w nasze życiowe fundamenty. Naruszono nasze poczucie bezpieczeństwa, pojawił się niepokojący lęk o przyszłość, doskwierał strach o najbliższych. Znów musieliśmy się na chwilę zatrzymać w codziennej gonitwie, zastanowić, co jest naprawdę ważne, i po raz kolejny zadać sobie pytanie, jak z tym wszystkim żyć. Zdaliśmy ten egzamin zaskakująco dobrze. Odnaleźliśmy się w tej nowej, wojennej rzeczywistości. A polski narodowy zryw, by pomagać uchodźcom z Ukrainy, pozostanie fenomenem, który będą wyjaśniać i analizować kolejne pokolenia socjologów.

Szybko się okazało, że wojenna rzeczywistość jest wyzwaniem również dla biznesu, który po wstrząsach związanych z pandemią musiał się mierzyć z nowymi wyzwaniami. I też dał radę!

W zasadzie powinienem napisać: daliśmy radę. My. My wszyscy! Bo czuliśmy, że właśnie dzieją się bardzo istotne procesy, że jeśli są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze, to teraz przyszły właśnie te ważniejsze. I nikt nie stał z boku, ten pożar u sąsiada potraktowaliśmy jak własny, jakby palił się nasz dom. Biznesy zostawiliśmy na moment na boku, bo staliśmy się wolontariuszami. A infrastruktura naszych firm stała się użytecznym narzędziem do realizacji tego wielkiego zrywu pomocowego.

Jako właściciele przedsiębiorstw czy ich szefowie stanęliśmy przed wielkimi wyzwaniami i prawdziwymi dylematami. Wróciło stare pytanie: mieć czy być? Bo przecież w wielu przypadkach chodziło o byt i egzystencję naszych firm. Wielu przedsiębiorców mogło mieć poczucie zagubienia - co robić, jak ratować dorobek życia i miejsca pracy, jak przetrwać.

Każdy podejmował decyzje sam, dokonywał trudnych wyborów we własnym sumieniu. Czasem nawet wbrew temu, co zazwyczaj podpowiada biznesowa ostrożność czy zwykły ludzki rozsądek. I znów okazało się, że najważniejsza jest busola moralna. Że czasem po prostu trzeba być tylko przyzwoitym. Tylko i aż! Bo ta przyzwoitość tym razem kosztowała. Obserwowaliśmy exodus europejskich przedsiębiorstw z Rosji i pamiętamy, że nie było w tej kwestii ani jedności, ani solidarności, ani przyzwoitości. Wiele firm wycofało się z Rosji lub zawiesiło tam działalność, ale nie wszystkie. Jedni robili to z przekonania, inni poddali się presji społecznej, ale dla nikogo – przynajmniej na początku – nie była to łatwa decyzja. Dziś, z perspektywy czasu, wiemy, że to było słuszne, że to było jak konieczna amputacja dłoni, by uratować przed gangreną cały organizm.

Te wojenne doświadczenia potwierdziły, że w ciężkich czasach ludzie szukają autorytetów właśnie wśród liderów biznesu. Konsumenci ufają markom, które kierują się zbieżnymi z nimi wartościami, nie pozostają obojętne na otaczający świat, podejmują trudne wyzwania teraźniejszości, przed jakimi stają zwykli ludzie. Dzisiaj przedsiębiorca nie można stanąć z boku i powiedzieć: nie obchodzi mnie, co się tam dzieje, bo ja tylko robię biznes. Jako liderzy biznesu mamy znacznie więcej do zrobienia, musimy wziąć na swoje barki jeszcze większą odpowiedzialność. Warto mieć świadomość tych oczekiwań. Co nas czeka w 2023 r.? Na pewno będzie nam towarzyszyć trudna rzeczywistość wojenna. Jako kraj koncentrujemy się na wsparciu humanitarnym i zbrojeniowym, ale nie powinniśmy też zapominać, że nasz kraj postrzegany jest jako frontowy, więc mało atrakcyjny dla międzynarodowego biznesu. To oznacza mniej inwestycji zagranicznych, niższe wyceny polskich spółek. Zatem powinniśmy również pokazywać na arenie międzynarodowej, że polski biznes przezwycięża trudności i jest zdrowy. Będzie wiele zwrotów akcji, sytuacji nieprzewidzianych, zagrożeń związanych ze spowolnieniem gospodarczym czy inflacją. Także z inflacją wartości, niestety.

Jeśli jednak z czegoś mamy czerpać optymizm, to chyba w pierwszej kolejności z wielkiej siły przetrwania, w jaką wyposażyła nas matka natura. Potrafimy – także jako przedsiębiorcy – szybko adaptować się do trudnych warunków zewnętrznych i wyzwań, przed jakimi stawia nas współczesny świat. Czego najlepszym dowodem jest funkcjonowanie biznesu najpierw w okresie pandemii, a teraz w czasie wojny w Ukrainie i galopującej na świecie inflacji.

Jest w tym jakaś niesamowita, godna podziwu siła.

Niech ta moc będzie z Wami!