Za pół roku okaże się czy przyjdzie bessa

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2022-01-17 20:00

Perspektywy nie wyglądają zachęcająco, ale koniec wieloletniej hossy nie jest jeszcze przesądzony. Wiele zależy od sektora usług

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaki historycznie zachowywały się amerykańskie giełdy po takim początku stycznia jak w tym roku
  • co stoi za prognozami, zakładającymi, że globalne akcje będą wolniej, ale nadal drożeć
  • dlaczego te założenia są wątpliwe
  • w jakim scenariuszu makroekonomicznym hossa będzie kontynuowana, a w jakim nie
  • dlaczego firmy usługowe są kluczowe dla kontynuacji hossy

Z analizy ostatnich 50 lat dokonanej przez Jarosława Niedzielewskiego, dyrektora departamentu inwestycji Investors TFI, wynika, że rok 2022 jest dziesiątym, w którym amerykańska giełda Nasdaq na ponad 1-procentowym minusie zakończyła pierwszy tydzień stycznia, mając za sobą wzrostowy rok poprzedni. W każdym z dotychczasowych przypadków oznaczało to, że rozpoczęty w ten sposób rok był słabszy od poprzedniego dla całego amerykańskiego rynku akcji, a nie tylko Nasdaqu.

- I tego moim zdaniem można spodziewać się w 2022 r. – uważa Jarosław Niedzielewski.

Jego zdaniem prognozy wzrostu amerykańskich indeksów w 2022 r. może nie o tyle ile w 2021 r., ale choćby o 8-10 proc., są nierealne.

- Indeksy mogą zamknąć rok w okolicach zera, a może nawet na minusie – prognozuje Jarosław Niedzielewski.

A bez giełd amerykańskich trudno spodziewać się wzrostu notowań na innych parkietach.

Marże nie do utrzymania

Według Jarosława Niedzielewskiego wszystko wskazuje na to, że nie będzie kolejnych transferów gotówki bezpośrednio do amerykańskich gospodarstw domowych, a sondażowy wskaźnik skłonności do zakupów tamtejszych konsumentów już znacząco spadł. Tymczasem zapasy przeróżnych towarów wydają się małe w stosunku do dotychczasowego popytu, ale magazyny są generalnie pełne. Towarów jest w nich zdecydowanie więcej niż przed pandemią COVID-19. Nie tylko w Polsce i Europie koszty energii wzrosły zaś tak bardzo, że nie da się ich łatwo przerzucić na konsumentów. Szykuje się też wzrost kosztów odsetkowych funkcjonowania przedsiębiorstw, które jeszcze niedawno były nieistotne.

- Dynamika zmian stawki WIBOR 3M jest gigantyczna. Trzy miesiące temu WIBOR 3M był bliski zera, obecnie przekracza 2,7 proc., a niebawem będzie prawdopodobnie wynosił 4 proc. Zmiana kosztów finansowania podobna do polskiej będzie miała miejsce także w Stanach Zjednoczonych oraz Europie Zachodniej – mówi specjalista z Investors TFI.

Jego zdaniem wszystko to razem oznacza, że firmom nie uda się utrzymać takich marż jak w 2021 r., nie mówiąc już o ich zwiększaniu. Wysoka inflacja i spowolnienie wzrostu gospodarczego oznacza zaś stagflację, która potrwa dwa-trzy kwartały.

Przykłady sprzed lat:
Przykłady sprzed lat:
Według Jarosława Niedzielewskiego, dyrektora departamentu inwestycji Investors TFI, przykłady stagflacji z lat 1989-90, 2000-2001 i 2007-2008 wskazują, że recesja wydaje się niemal nieuniknioną konsekwencją spowolnienia koniunktury w obliczu presji inflacyjnej. A to nie wróży dobrze rynkom akcji.
Marek Wiśniewski

- Moim zdaniem stagflacja już jest i będzie postępować w kolejnych kwartałach. Kluczowe jest obecnie pytanie: co będzie po stagflacji? Są dwa scenariusze na ten rok, a w szczególności na jego drugą połowę – mówi Jarosław Niedzielewski.

Pierwszy z tych scenariuszy bazuje na tym, że kwartały pandemicznej ekspansji gospodarczej bazowały na sektorze wytwórczym. Działalność wielu branż usługowych (transport lotniczy, turystyka, kina, restauracje) wciąż jest mniej lub bardziej ograniczona w związku z COVID-19. Jeśli branże usługowe wkroczą na przedpandemiczne tory, to stagflacja przerodzi się we wzrost gospodarczy, ale połączony z wysoką inflacją dłuższą niż obecnie się zakłada. Do wzrostu cen dóbr trwałych dojdzie bowiem wzrost cen usług. Taki scenariusz byłby korzystny dla rynków akcji i surowców, oznaczając jednocześnie dalszą przecenę obligacji.

- Bardziej na razie prawdopodobny scenariusz jest oparty na historii. Do tej pory stagflacja, z którą będziemy mieli do czynienia w pierwszej połowie 2022 r., zawsze kończyła się w amerykańskiej gospodarce przejściem w recesję. A jak jest recesja w gospodarce, to musi być bessa na rynku akcji – ostrzega Jarosław Niedzielewski.

Jego zdaniem rynki akcji punkt krytyczny osiągnęły w listopadzie 2021 r. Wtedy pękła bańka na najbardziej spekulacyjnych aktywach.

- Nie oznacza to końca hossy za tydzień czy dwa, ale pierwszy sygnał z najbardziej spekulacyjnej części rynku akcji już dostaliśmy. Z rynku obligacji sygnału zmiany trendu jeszcze nie ma. Natomiast ten sygnał może w ciągu najbliższego pół roku się pojawić – tłumaczy dyrektora departamentu inwestycji Investors TFI.

Do tej pory stagflacja, z którą będziemy mieli do czynienia w pierwszej połowie 2022 r., zawsze kończyła się w amerykańskiej gospodarce przejściem w recesję. A jak jest recesja w gospodarce, to musi być bessa na rynku akcji.

Fed zaczął zmieniać zdanie

To co się obecnie dzieje ekspert przyrównuje do pękania tzw. bańki internetowej dwie dekady temu. Wtedy trwający cztery-pięć kwartałów okres stagflacji zakończył się recesją, a rynek akcji przeszedł w mniej więcej dwuletnią bessę. Towarzyszył temu wzrost stóp procentowych amerykańskiego banku centralnego. Jarosław Niedzielewski przypomina, że typowo spekulacyjne spółki internetowe zaczęły wtedy mocno tanieć dużo wcześniej niż przecena dosięgła tych stabilniejszych liderów wzrostu, jakimi były m.in. General Electric, Microsoft, Intel, Cisco czy Citibank. Niektórzy z nich zresztą notowali kolejne rekordy wyceny, co ma być analogią do rekordu notowań ustanowionego przez Apple’a. Na samym początku 2022 r. kapitalizacja spółki osiągnęła 3 bln USD.

- Ostatnim elementem, którego brakuje do scenariusza bessy są podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Tyle że jeszcze do czerwca 2021 r. przewodniczący Fedu mówił, że amerykański bank centralny będzie akceptował wyższą inflację i stóp nie zmieni przez dłuższy okres czasu. Dlatego jeszcze 7-8 miesięcy temu większość inwestorów myślała, że pierwsza podwyżka stóp za oceanem będzie w roku 2023, a może nawet 2024. Pół roku minęło i obecne zapowiedzi wskazują, że już w tym roku ma dojść do czterech podwyżek. Jest to więc drastyczna zmiana, analogiczna do tej jaka zaszła w Polsce. Jeszcze większe zaskoczenie może mieć miejsce w przypadku Europejskiego Banku Centralnego, który być może spanikować i zareagować na inflację szybciej niż komukolwiek się wydaje – dodaje Jarosław Niedzielewski.