Odbicie w gospodarce będzie sprzyjać akcjom

Kamil ZatońskiKamil Zatoński
opublikowano: 2020-12-27 20:00

Paweł Borys, prezes PFR, po krachu w marcu trafnie przewidział hossę. Teraz przychyla się do opinii większości i wierzy w kontynuację zwyżek akcji. Ma też swoich faworytów

Z tego artykułu dowiesz się:

  • jak Paweł Borys prognozował rozwój sytuacji na GPW w marcu, a jak prognozuje obecnie;
  • jakie są podstawy jego optymizmu,
  • która branża jest jego faworytem,
  • co prezes PFR sądzi o akcjach Pekao,
  • jakie są prognozy Pawła Borysa dla obligacji.

Pomimo fatalnych nastrojów i największych spadków na rynku akcji od 2009 r. jako kontrarianin stawiam optymistyczną tezę, że w kolejnych dwunastu miesiącach WIG20 przekroczy 2000 pkt i odrobi większość strat. Zakładając odbicie PKB typu „V” lub nawet „U”, obecne wyceny są jak promocja dla inwestorów – napisał 11 marca na twitterze Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR).

Była to wówczas śmiała teza, bo ten dzień kończył się spadkiem WIG20 o 5,9 proc do 1505 pkt. Dołek wypadł dwa dni później – indeks blue chipów zakończył krach na poziomie 1365 pkt., o 35 proc. niższym niż zaledwie trzy tygodnie wcześniej, kiedy strach przed koronawirusem był jeszcze dość powszechnie bagatelizowany.

9 grudnia WIG20 przekroczył 2000 pkt i choć droga nie była łatwa (po fali optymizmu, z kulminacją w sierpniu, indeks wrócił pod koniec października poniżej 1500 pkt), to podejście kontrariańskie (a więc wbrew głosom większości) przed kilkoma miesiącami okazało się słuszne.

- Jestem kontrarianinem od ponad 20 lat. Uważam, że rynki w długim terminie zapewniają dobrą alokację kapitału, ale kierują się oczywiście emocjami i mają tendencje do przereagowania, dlatego warto czasami uchwycić moment, kiedy spadek i wzrost odrywa się od fundamentów i trzeba iść pod prąd – mówi Paweł Borys.

Rynek znalazł oparcie

Jak zaznacza, przeprowadzona już „na gorąco” w marcu w PFR analiza wpływu historycznych pandemii na gospodarkę i rynki wskazywała, że tego typu kryzysy są głębsze, ale krótsze.

- Wyceny wszystkich klas aktywów od końca lutego zapowiadały bardzo poważną recesję, ale zakładając zakończenie cyklu w ciągu dwóch do czterech kwartałów uważałem, że nie ma powodu do tego, by rynek akcji tracił na wartości z przyczyn fundamentalnych 30-40 proc. Z pewnym momencie wyglądało to na klasyczną panikę i tzw. liquidity squezze. Przyczyniła się do niej oprócz wirusa gra geopolityczna Rosji, która dolała oliwy do ognia brakiem ograniczenia limitów wydobycia, co spowodowało drastyczny spadek cen ropy naftowej – mówi Paweł Borys.

Pod koniec kwietnia kurs wygasającej serii kontraktów terminowych na ropę spadł poniżej zera, co było sytuacją bezprecedensową, a załamanie popytu na surowiec doprowadziło do tego, że magazyny pękały w szwach. Obecnie baryłka kosztuje około 50 USD, ale wówczas przeważały opinie, że pandemia i kryzys naftowy doprowadziły sektor finansowy do najgorszego momentu od kryzysu banków w 2012 i upadku Lehman Brothers cztery lata wcześniej.

- Jeszcze tydzień spadków i kilka poważnych instytucji finansowych znalazłoby się na granicy wypłacalności. Ale nie miałem wątpliwości, że po kryzysie finansowym główne banki centralne na świecie mają już przygotowane bazooki i są w stanie szybko opanować panikę. Co zresztą się stało - doświadczyliśmy w ostatnich trzech kwartałach największej w historii interwencji Fedu i Europejskiego Banku Centralnego – mówi prezes PFR.

Uwaga na obligacje

Sam fundusz też osłonił wiele branż tarczą antykryzysową, a czas pokazał, że nie wszystkie sektory traciły równomiernie (najwięcej – sektor usług, głównie turystyka międzynarodowa, hotele, targi, gastronomia i kultura), a niektóre nawet zyskały (jak IT, e-commerce, wyposażenie domów).

- Jestem umiarkowanym optymistą jeśli chodzi perspektywy wzrostu gospodarczego na lata 2021-2023, po największej recesji od 100 lat i spadku globalnego PKB o blisko 4 proc. w 2020 r. Prognozy zakładają wzrost światowej gospodarki o około 4 proc. w 2021. W strefie oczekiwana jest recesja na poziomie około 7,5 proc. w tym roku, ale także solidne odbicie 4,5 proc. w przyszłym roku. Polska przechodzi ten kryzys bezpiecznie z jedną z najpłytszych recesji w UE. Oczekuje, że spadek PKB w 2020 wyniesie około 3,0-3,5 proc., a wzrost w 2021 r. może przekroczyć 4-5 proc. Większość gospodarek wróci do stanu sprzed pandemii w 2022 r. lub nawet 2023. My mamy szansę odrobić straty po pandemii do końca przyszłego roku, choć należy mieć na uwadze, że nadal wszelkie prognozy obarczone są dużym ryzykiem z uwagi na pandemię i ryzyko wstrząsów wtórnych w postaci kryzysu zadłużenia niektórych krajów lub problemów sektora bankowego w Europie. To już nie jest gospodarcze tsunami, ale nadal mamy do czynienia z silnym sztormem – uważa Paweł Borys.

Prezes PFR zaznacza, że odbicie gospodarcze powinno sprzyjać kontynuacji zwyżek na rynku akcji.

- Nie należy jednak zapominać, że czasem mimo poprawy w otoczeniu, rynki niekoniecznie rosną, bo już wiele zdyskontowały i kierować się będą bardziej oczekiwaniami względem polityki pieniężnej lub przecenią się ze względu na np. ewentualne słabsze prognozy szczepień i wzrostu – dodaje prezes PFR.

Jego zdaniem główne banki centralne będą ryzykowały i nie będą się spieszyć z zaostrzeniem polityki pieniężnej. Stymulacja fiskalna będzie mniejsza, ale nadal obecna.

- Połączenie odbicia w gospodarce z optymizmem oraz mniejszą, ale utrzymaną stymulacją pieniężną i fiskalną, powinno wspierać hossę na rynku akcji oraz na rynku nieruchomości, z wyłączeniem niektórych segmentów np. biur. Byłbym natomiast ostrożny z inwestycjami na rynku obligacji skarbowych. Na świecie jesteśmy po 30-letnim cyklu spadku rentowności. Są one bliskie zera, więc już dużo bardziej nie spadną. Relacja dochodu do ryzyka w tej klasie aktywów jest obecnie mało atrakcyjna, ale jest to oczywiście „spokojna przystań”, głównie dlatego, że ceny są regulowane obecnie przez banki centralne. To nie jest zdrowa sytuacja. Może potrwać długo, ale może też się niedobrze skończyć – ostrzega Paweł Borys.

Branża z potencjałem

Prezes PFR nie wyklucza, że być może już drugim półroczu 2021 r. pojawią się oczekiwania reflacyjne, zaczną też rosnąć długoterminowe stopy procentowe, co może spowodować odbicie notowań banków, zwłaszcza tych, które nie są obarczone bagażem w postaci kredytów frankowych.

- Sektor bankowy jest mocno niedowartościowany. Przed pandemią akcje Pekao kosztowały około 110 zł, niedawno kurs spadł natomiast do 45 zł. Taka przecena jest absolutnie nieuzasadniona fundamentalnie. Oczywiście, spadły stopy procentowe i marże, ale obecna wycena nie odzwierciedla potencjału długoterminowego wzrostu polskiej gospodarki, której odbiciem są banki - zwłaszcza silne banki o masie krytycznej i perspektywach wypłaty stabilnych dywidend, jak Pekao. Takie akcje mają potencjał wzrostu w sytuacji, w której jakość aktywów jest dobra, a stopy procentowe mogą wzrosnąć. Będzie to także kluczowe dla WIG20 ze względu na wagę sektora bankowego w indeksie – uważa szef PFR, funduszu, który jest akcjonariuszem Pekao.

Jego zdaniem skończył się właśnie blisko 20-letni okres przeszacowywania wycen banków. Kiedyś w środowisku wysokich stóp procentowych, 5-6-procentowych marża odsetkowych rodzime banki osiągały zwrot na kapitale (ROE) w wysokości 15-20 proc.

- Wówczas wskaźnik C/WK w przedziale 3-4 miał podstawy. Od 20 lat mamy trend spadku stóp i wycen, bo ROE spadł do wartości jednocyfrowej. Jest jednak duże prawdopodobieństwo, że ten trend ciągłego obniżania wskaźników rentowności i wycen mamy już za sobą, choć są istotne czynniki ryzyka: problem kredytów frankowych, konkurencja fintechów i stabilności mniejszych instytucji finansowych z problemami. Tam jednak, gdzie portfel kredytów CHF jest mały lub go nie ma, przy realizacji scenariusza odbicia gospodarek w latach 2021-2023 i przy normalizacji polityki pieniężnej można liczyć na znaczną poprawę notowań – przewiduje Paweł Borys.

Jego zdaniem w sprawie kredytów frankowych potrzebny jest złoty środek i rozwiązanie przede wszystkim bezpieczne oraz sprawiedliwe wobec kredytobiorców złotowych. Propozycję KNF [w skrócie: nadzór chce, by kredyty frankowe potraktować jak złotowe z zastosowaniem wszystkich parametrów, jakie obowiązywały w momencie zaciągania długu na mieszkanie: WIBOR plus marża – red.] ocenia jako dobrą i wartą wdrożenia.

- Byłoby dobrze, gdyby w końcu doszło do samoregulacji i stopniowego rozwiązania tego problemu – uważa Paweł Borys.

Do rozwiązania jest też problem OFE, co – zdaniem szefa PFR – stanie się w 2021 r. Paweł Borys jest też przekonany, że popularność zdobywać będą stopniowo pracownicze plany kapitałowe (PPK), których wdrażanie w wielu firmach przeszkodziła pandemia.

- W przypadku PPK z jednej strony mamy niższą od oczekiwań liczbę uczestników, co wynika głównie z faktu, że wiele małych i średnich firm efektywnie nie wdrożyła programu podczas pandemii. Ale mamy też dobre informacje, bo wyniki funduszy w tym roku są bardzo dobre, mimo recesji. Średnia stopa wzrostu przekracza 10 proc., a z uwzględnieniem dopłat uczestnik PPK zyskał w ostatnim roku blisko 120 proc. Przez wcześniejsze 15 lat wdrażania IKE, IKZE i PPE liczba aktywnych uczestników wyniosła około 900 tys. W wyniku realizacji programu PPK w ciągu sześciu kwartałów mamy dodatkowe 1,7 mln. Łącznie ponad 2 mln Polaków inwestuje w zwiększenie swojego bezpieczeństwa emerytalnego wspólnie z pracodawcą – mówi Paweł Borys, który uważa, że napływ długoterminowego kapitału z tego źródła na giełdę będzie widoczny.

Z czasem widoczne na giełdzie powinny być też firmy, którym kapitał na rozwój dal PFE.

- Od pięciu lat w PFR koncentrujemy się na tym, by wspierać rozwój rynku kapitałowego, by kapitał był dostępny od momentu, kiedy firma powstaje, dlatego poświęciliśmy dużo uwagi rynkowi venture capital. To przedsionek dla giełdy i myślę, że wiele firm, które wspieramy, kiedyś wejdzie na parkiet. Stworzyliśmy w ostatnich latach 35 funduszy VC – mówi PFR.