Fundusze dłużne zaleje fala pieniędzy

Kamil ZatońskiKamil Zatoński
opublikowano: 2020-12-29 20:00

W 2021 r. firmy przeniosą miliardy z kosztownych depozytów do funduszy dłużnych, które zarobią co prawda mniej, niż w 2020, ale zarobią, prognozuje Bogusław Stefaniak z Ipopema TFI.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • co składnia przedsiębiorców do poszukiwania alternatywy dla depozytów,
  • jakich zysków można oczekiwać w różnych kategoriach funduszy dłużnych,
  • co może być niespodzianką dla rynku obligacji w 2021 r. i jak się na to przygotować.

LPP, wraz z pojawianiem się ze strony banków żądań opłat od depozytów i rachunków bieżących, stara się przenosić gotówkę do pieniężnych funduszy inwestycyjnych – powiedział Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes odzieżowej spółki, na konferencji, podsumowującej wyniki w trzecim kwartale.

– Firmy muszą zapłacić na przełomie roku bankom kolejną daninę od salda na rachunku. Zainteresowanie funduszami dłużnymi widzimy już co prawda od dłuższego czasu, ale wiele firm właśnie teraz zastanawia się nad podjęciem długoterminowej decyzji na temat tego, jak zarządzać gotówką. Trudno, żeby było inaczej, skoro Rada Polityki Pieniężnej mówi, że do 2022 r., a może nawet dłużej, stopy procentowe będą niskie, co oznacza obciążenie depozytów firm opłatami. Część przedsiębiorców, była tego oczywiście świadoma, ale niektórzy dowiadują się o kosztach dopiero teraz, a inni pewnie wkrótce się dowiedzą – mówi Bogusław Stefaniak, który w Ipopema TFI jest szefem rynku obligacji.

Kierunki
Kierunki
Bogusław Stefaniak, szef rynku obligacji w Ipopema TFI, dostrzega, że przedsiębiorcy lokują nadwyżki nie tylko w funduszach dłużne o konserwatywnej strategii, ale też tzw. benchmarkowe i absolutnej stopy zwrotu.
Marek Wiśniewski

Systemowe podejście

Jego zdaniem, na początku nowego roku można oczekiwać wysokiej fali napływów do funduszy dłużnych.

- Nie będzie to jednorazowy strzał, bo widać systemowe podejście menedżerów firm do tematu, dlatego spodziewam się, że pieniądze będą płynąć regularnie. Tu chodzi o dziesiątki miliardów złotych, bo o fundusze pytają czasem firmy z zasobami o wartości kilkuset mln zł – mówi Bogusław Stefaniak, który nie ma wątpliwości, że takie kwoty będą mieć niebagatelny wpływ na sytuację na rynku obligacji.

Beneficjentami będą z pewnością TFI. Po zarządzeniu ewakuacji w marcu i kwietniu, kiedy fundusze dłużne dotknęła bezprecedensowa fala umorzeń (w dwa miesiące odpłynęło z nich 21 mld zł), klienci stopniowo zaczęli wracać do tego typu rozwiązań. Co miesiąc zasilały je kwoty przekraczające zwykle 2 mld zł.

Bogusław Stefaniak podkreśla, że firmy lokują nadwyżki nie tylko w fundusze o konserwatywnej strategii, ale także w rozwiązania tzw. benchmarkowe oraz w fundusze absolutnej stopy zwrotu. Największy wpływ na wybór i podział portfela mają przewidywania co do terminu, w którym potrzebne będą pieniądze.

Ekspert spodziewa się, że fundusze konserwatywne wypracują w 2021 r. stopę zwrotu w przedziale 0,5-1 proc., fundusze absolute return wynikiem zmieszczą się w przedziale od -0,5 do 2 proc., a benchmarkowe od 0 do 2 proc., choć w negatywnym scenariuszu ich rezultat może wynieść lekko poniżej zera.

- Dużo zależeć będzie od wysokości opłaty za zarządzanie w fundusz – zastrzega Bogusław Stefaniak, który nie wyklucza, że w trakcie roku część TFI zdecyduje się na obniżki opłat.

Uwaga na inflację

Specjalista nie spodziewa się, by NBP „na siłę” skupował obligacje z rynku.

- Myślę że bank centralny będzie się starał zaoszczędzić „amunicję” i będzie działać ostrożniej niż w 2020 r. Rodzajów ryzyka jest obecnie mniej niż kilka miesięcy temu, bo teraz już wiemy, jak zachować się mogą instytucje w sytuacji kryzysowej. Z perspektywy czasu wydaje się, że zrobiono aż za dużo, ale najważniejsze w epicentrum kryzysu było zaufanie – mówi ekspert Ipopema TFI.

Bogusław Stefaniak radzi, by zwrócić szczególną uwagę zwrócić na fundusze papierów dłużnych korporacyjnych z relatywnie mniejszymi aktywami, ponieważ to w tym segmencie funduszy aktywa są najpłynniejsze i najzdrowsze, co może mieć przełożenie na wynik. Trudniej o to będzie jego zdaniem dużym funduszom, w których portfelach są papiery kupione drogo lub nie najlepszej jakości.

- Takie fundusze mają małą możliwość reakcji na zmiany rynkowe – mówi Bogusław Stefaniak.

Jego zdaniem, w 2021 r. może wypłynąć trochę lekceważony przez rynek temat inflacji.

- Na rynku jest dużo pieniądza, bo stopy procentowe są niskie. W pewnym momencie temat inflacji się pojawi, zwłaszcza w Polsce, gdzie oprócz możliwych kolejnych zastrzyków pieniędzy do branż z problemami dojdzie kwestia podwyżek cen prądu. Dlatego jest spore ryzyko niespodzianki ze strony inflacji. Są przesłanki, że wskaźnik CPI będzie bliżej górnej granicy przedziału 1,5-3,5 proc. – mówi ekspert Ipopemy.

Nie spodziewa się jednak, by zarządzający funduszami byli w stanie „ugrać” coś na niespodziance w sytuacji, w której NBP jest gotowy do skupu obligacji.

- Okazję do zarobku dają natomiast tzw. obligacje covidowe, emitowane przez BGK, dające 1,5-2 proc. rentowności. Skupiamy się na tych papierach, bo jest to instrument, który daje instytucjom możliwość taką, jaką dla detalu są obligacje indeksowane inflacją – mówi Bogusław Stefaniak.